Przejdź do głównej zawartości

ola!

Bez warzyw czułabym sie nieswieżo. Uwielbiam sie na nich warzywać, wtedy wiem, że dzień będzie owocny. Wiosna zmierza słoniowym krokiem, a niektóre z nas czują się jak chomiki, z tym że zapas kalorii wychodzi bokiem nie policzkami. Nie cierpię chomików, mam z nimi złe doświadczenia.
 Dzisiaj jestem w operowym nastroju. Śpiewam o rukoli, tworzę odę do pomidorów i kruszę na oliwki ser typu włoskiego. Pycha!
Delektuję się włoszczyzną i uczę hiszpańskiego;) Tak,  biorę na języki witaminy i coś obcego. Daleko mi jeszcze do przeskoczenia najwyższego szczytu Pirenejów, ale wspinam się konsekwentnie (no prawie)
Jeśli pragniecie odmiany, to może trochę nowego brzmienia na przystawkę?
Polecam strawę dla szarych komórek w tym 'światowym' miejscu - przystępnie i zachęcajaco podany jezyk, który zawsze chcieliście opanować. Naprawdę warto.

busuu.com 

Niech wasz ogród językowy kwitnie na wiosnę:)

Komentarze

  1. Gracias Magdalena!!Ten un buen día!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Habla usted espanol?
    bo ja tylko un poco;-))
    oraz nowalijkowo bardzo, apetycznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muuuy poco. Jestem na początku drogi (estoy al principio del camino :)

      Usuń
  3. grazie tante :) telepatia - ja wracam się włoszczyć, ty hiszpańszczyć - ołyeah! ole! bravissimo! do wiosny marsz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiosnę... Chciałbym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka ode to spiewam, wyprawiam codziennie...
    Hmm, do czego czlowiek jest zdolny, jak go cos przyszpili!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Judyto, a jak brzmi 'miłość' po kameruńsku?:)

      Usuń
  6. nic nie rozumiem z tych waszych komentarzy :) lecę sprawdzić linka :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. działa, działa :) wiosna, warzywa, zielone...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!