Przejdź do głównej zawartości

Magdalena Errata Skrzypek

Moją drugą naturą jest poprawianie, nooo, może czwartą z kolei;)
 Poprawiam siebie i innych. Tu naprostuję do zasad, tam wyrównam różnice, żeby wszystko było jak należy. Najczęściej poprawiam innych w zaułku własnych mysli, po cichu, co nie zmienia faktu, że zgrzytam zębami słysząc np. "a co tu pisze" "poszłem" "kupywać" "motór".
 Poprawiam, choć mnie samej często brakuje języka w gębie, a pojęcia gubią właściwe znaczenie.
W sumie, co tam kulawy polski? Jest i zgrzebny angielski, koślawy chiński, nieczysty francuski...Ludzie i tak SE będą gadać, świata to nie zmieni, języka w gębie nie przybędzie.
Poprawiam życie.
 Poprawiam rodziców, że nie powinno się jeść schabowego z ziemniakami, wytykam dokarmianie ciastkami Igora, wypominam błędy wychowawcze Leszka, straszę katastroficznymi konsekwencjami niemycia rąk  (okropna maniera matek - niektórych!)....można by mnożyć i sprowadzać do potęgi.
 Jestem korektorką rzeczywistości, ale jestem tez krytyczna wobec siebie. Bo tak naprawdę, to sama jestem niepoprawna, bardzo niepoprawna w tym poprawianiu i wielu innych rzeczach...
...albowiem pojawia się pytanie PO CO to wszystko?
PO CO?
Jeśli mam  sie czuć przez to lepiej, to ...e e ..wcale sie nie czuje!
Nikt tak naprawdę trwale nie zmienił sie pod wpływem moich persfazji, w tym ja we własnej osobie;(
Może zamiast wołać na puszczy zacznę śpiewać:)
 Babcia często śpiewała mi piosenki, a do pamiętnika wpisała

 Gdzie słyszysz śpiew tam wchodź, tam dobre serca mają
 Źli ludzie, uwierz mi, ci nigdy nie śpiewają


Głos ludzki to najpiękniejszy instrument, a Palestrina jest prawdziwym mistrzem ambient i dziś mi towarzyszy w podróży w odległe, pozaziemskie przestrzenie.
 Lubię wieczorem stanąć z lampką wina na balkonie i nadstawić uszu na różne dźwięki.
Ech, ta przestrzeń, ech, ta muzyka
 Mój pomost, dystans, trampolina. Nic tak nie uspokaja jak cykady zwiastujące maraton ciepłych nocy i jeszcze i ciągle Wenus na niebie.
 Piękna i lśniąca



Komentarze

  1. No ciekawe co wyjdzie z tego śpiewającego eksperymentu, nie zaszkodzi spróbować. Gdybym tylko uczyła muzyki tez bym zastosowała taką metodę ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. he he..w moim przypadku może zaszkodzić, jesli ktoś ma wybitnie wrażliwe uszy;)
      dziecko mi np. zabrania wyobraź sobie:)

      Usuń
  2. Jeszcze wrócę do tego tekstu. Jest niesamowicie inspirujący. Jak prawie każdy zresztą:)

    OdpowiedzUsuń
  3. korektorzy nie sa zbyt mile widziani..mam nadzieję ze nie w Twoim wypadku!!pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego najczęściej koryguję bezgłośnie - nieznajomych, bo rodzinę mniej oszczędzam;)

      Usuń
  4. w twoich "tekstach' odnajduję siebie :) bo wiesz, we dwoje ze swoimi pseudo-fobiami tak trochę raźniej jest :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybys wiedziała ile mam tych fobii..ho ho..jeszcze tu jakieś przemycę w tekstach, byc może będzie ci jeszcze raźniej;)

      Usuń
  5. Ja też poprawiam, naprawiam, przestawiam i koryguję.
    Jakimś cudem najbliżsi jeszcze nie wyemigrowali na księżyc, ale czasem są bliscy :)
    A tekst jak zwykle pięknie napisany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo w sumie to takie naturalne, to poprawianie, samo wyłazi z człowieka, a z kobiety nawet częściej;)

      Usuń
    2. ja bym dodała "za często"...to chyba opcja przypisana do płci - dostajemy ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. ps. nigdy nie wiem gdzie pisać/odpowiadać żeby dotarło do adresata, więc ponawiam fragment tego, co skrobnęłam u siebie w temacie kina: "kiedy to kino? i co serwujesz? :)" (obiecuję się nieskratkować tym razem ;))

      Usuń
  6. Nasze wpisy faktycznie idealnie się w tym momencie komponują... Sama mam manię poprawiania (pół biedy kiedy chcę poprawiać siebie - gorzej gdy innych).

    Złapałam się ostatnio na tym, że czego by nie zrobili moi rodzice mam ochotę im powiedzieć, że to się robi inaczej itp. (coś a'la Twój schabowy...). Tak samo w przypadku innych osób. Nawet nie chodzi o to, żebym wypowiadała te swoje sądy, ale o sam fakt, że ciągle pojawiają się w moich myślach. I tak naprawdę mam już dość bycia tą "wszechwiedzącą" osobą, nawet w obrębie mojego własnego umysłu ;)

    PS. Podbudowałaś mnie z tym śpiewaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Magda, a czy po lampce lub dwóch wina to Ci się czujność na rzeczy do poprawienia u innych wyostrza czy też robisz się bardziej pobłażliwa?
    jeśli mogę wybierać to wybieram tę drugą możliwość :)))
    pozdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no jasne, że to drugie, dlatego tak lubię czerwone wytrawne;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Śpiewam ten utwór z chórem :)
    Coś jest w muzyce, że łączy ludzi.
    Świat jest jaki jest, można wkurzać się, poprawiać, a efektu zero...
    W razie czego zacznij śpiewać;) powinno przynieść ulgę!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied...

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.