Czym jest dla was, rodziców czy nie rodziców, nauka religii w szkole? Moje dziecko z częstotliwością zdartej płyty każe się wypisać z zajęć prowadzonych przez katechetkę. Na jego poziomie świadomosci boga nie ma. Nawet nasze wieczorne 'wanienne' rozmowy metafizyczne nie przekonują go do bytu nadprzyrodzonego, choć wcale zresztą nie przekonuję. To nie ma sensu i moim zdaniem jest czystą indoktrynacją.
Uważam, że religia w podstawówkach to wyłącznie przysposobienie do życia w kościele, nic innego. Nie ma to absolutnie związku z wymiarem duchowym. Czy kolorowanie Chrystusa kredkami i rozwiązywanie rebusów religijnych, tudzież dukanie modlitw wyuczonych na pamięć ma jakikolwiek związek z duchowością?
W mojej rodzinie hołduje się raz przyjętym prawdom wiary, bez krytycyzmu, bez uprzedzeń. Byłam wychowywana w posłuszeństwie, kiedy pojawiły sie z mojej strony wątpliwości i pytania, zaczęłam być postrzegana jako leniwa (bo przestałam latać na msze).
Obecnie, jako czarna owca wybielam się dla świętego spokoju. Żyjemy z dala od kościoła, ale na łonie rodziny pchamy dziecko do katolickiego stada. Nasze dziecko nie chce chodzić na religię, nie chce iść do komunii.
Fasada opada, a kultywowana przez rodziców powierzchowność rozpryskuje o kształtującą się osobowość. Dziecko nas obnażyło, z drugiej strony fajnie, że jest refleksyjne i poddaje różne rzeczy ocenie. O to nam w sumie chodziło.
Uważam, że religia w podstawówkach to wyłącznie przysposobienie do życia w kościele, nic innego. Nie ma to absolutnie związku z wymiarem duchowym. Czy kolorowanie Chrystusa kredkami i rozwiązywanie rebusów religijnych, tudzież dukanie modlitw wyuczonych na pamięć ma jakikolwiek związek z duchowością?
W mojej rodzinie hołduje się raz przyjętym prawdom wiary, bez krytycyzmu, bez uprzedzeń. Byłam wychowywana w posłuszeństwie, kiedy pojawiły sie z mojej strony wątpliwości i pytania, zaczęłam być postrzegana jako leniwa (bo przestałam latać na msze).
Obecnie, jako czarna owca wybielam się dla świętego spokoju. Żyjemy z dala od kościoła, ale na łonie rodziny pchamy dziecko do katolickiego stada. Nasze dziecko nie chce chodzić na religię, nie chce iść do komunii.
Fasada opada, a kultywowana przez rodziców powierzchowność rozpryskuje o kształtującą się osobowość. Dziecko nas obnażyło, z drugiej strony fajnie, że jest refleksyjne i poddaje różne rzeczy ocenie. O to nam w sumie chodziło.
Faktycznie, dla bardziej wymagających intelektualnie rodziców nie ma religijnych propozycji edukacyjnych, smutek.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek akurat w uczenie się na pamięć (tekstów wszelakich) głęboko wierzę - jak ma się coś 'okrzepniętego' w głowie to jest dobry punkt wyjściowy do zadawania pytań.
własnie mają się nauczyć aktu wiary..jak mnie zapyta o boga żywego to umrę
UsuńReligia w szkole to porażka. I nie tylko z punktu widzenia rodzica ale i nauczyciela. Podziwiam malucha, że nie chce iść do komunii. Większość dzieci chce... dla prezentów:)
OdpowiedzUsuńBłędem jest, moim zdaniem (oczywiście sama też go popełniłam) uleganie zbiorowej paranoi i chrzczenie dzieci tuż po narodzeni, kiedy jeszcze nie mają własnego zdania.
Trwam w zamierzeniu że nie wezmę ślubu kościelnego. Do cywilnego też można ubrać białą kiecę. Słyszałam kiedyś takie stwierdzenie "że osoba bierze kościelny tylko dla białej sukienki"
OdpowiedzUsuńDzieci też nie zamierzam chrzcić. Jak będą chciały to im pozwolę.
Łatwiej jest wejść w Kościół niż z niego wyjść.
jak twoje dzieci będą chciały się ochrzcić, to pewnie nie będa juz potrzebowały twojej aprobaty. Chrzest to w sumie małe miki w porównaniu z reszta sakramentów;)
OdpowiedzUsuńAle reszty sakramentów nie zrobisz jak nie masz chrztu ;)
UsuńReligia w szkole to czysta pomyłka!
OdpowiedzUsuń