Gdybym urodziła się, albo fantastyczna koleją losu, stała się pisarką, to najprawdopodobniej pisałabym jak Lori Lansens o Mary Gooch. Chciałabym pisać lekkim piórem i z subtelnym poczuciem humoru, nawet o tak wieeelkiej sprawie jak ludzkie ciało z nieposkromionym apetytem.
Z uśmiechem na twarzy, ale poniekąd utożsamiam sie z Mary pod jej 300 funtami żywej wagi. Właśnie wkroczyłam na strony kiedy Mary rażona niespodziewanym odejściem Goocha, rozdziera piętrzące się latami warstwy i przedostaje do jądra swego jestestwa, które wcale nie chce zaglądać do lodówki.
Niby prosta historia, ale jak fajnie napisana :)
Z uśmiechem na twarzy, ale poniekąd utożsamiam sie z Mary pod jej 300 funtami żywej wagi. Właśnie wkroczyłam na strony kiedy Mary rażona niespodziewanym odejściem Goocha, rozdziera piętrzące się latami warstwy i przedostaje do jądra swego jestestwa, które wcale nie chce zaglądać do lodówki.
Niby prosta historia, ale jak fajnie napisana :)
zapisuję "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńGdybym urodziła się pisarką tez chciałaby właśnie tak pisać. Lekko i przyjemnie:)
OdpowiedzUsuńJeśli zmierzę się z tym, co teraz przezywam tak właśnie lekko, rzucam prace w szkole i zostaje pisarka :)
OdpowiedzUsuń