Pod przedszkolem pani Ola ma zakład fryzjerski.
Przestępuję jego próg średnio raz na miesiąc.
Jak zwykle odwlekałam moment przed wielkim lustrem, bo zawsze to koniec czegoś, na co się pracowało tyle dni, ale w piątek Igor po prostu spytał, czy podoba mi się j e s z c z e moja fryzura, tyle że nie raczył cierpliwie zaczekać na odpowiedź, tylko pociągnął stopniami w dół.
Pomyślałam, że jest jak budzik, wpływ księżyca, żywy organizer ;)
Wyczuł kiedy pora, więc zaufałam małej intuicji. No dobra z intuicją niewiele to ma wspólnego, ale fakt, decyzja zaskoczyła jak zapadka i nie było już odwrotu.
Właściwie, to mam pewne podejrzenia, co do jego motywów.
Mój syn chyba upodobał sobie panie z długimi tipsami i zebrą na włosach, co niespecjalnie mnie cieszy, ale staram się przedrzeć do sedna przez zarośla zupełnie innej bajki, gdzie jestem raczej czarownicą niż królewną.
Otóż.
Igi zagłębia się w skórzanym fotelu i obserwuje w skupieniu masowanie głów, tumany pyłków unoszące się nad szlifowanymi paznokciami, latające dywany pukli.
Czy zlicza odcienie różu na kusych sweterkach i błyszczących wargach, prowadzi statystyki frekwencji w solarium, jak mama ? Nieeee...oby nie, ale lubi ten kobiecy klimat, melodykę wnętrza, nieco szczebiotliwą i z zachwytem komentujacą jego oczy :) Myślę, że czuje się jak w egzotarium, albo przy wózku dla lalek. Dziwi się i fascynuje.
Określenie zakład nijak się ma do tego lokalu, gdzie panuje niczym nieskrępowana atmosfera plecenia andronów i komentowania rzeczywistości.
Miedzy molekułami lakieru unosi się kobiecy duch i nieważne że Barbie urządzają swój sabat, na swój sposób ta pstrokacizna urzeka. Kobiety w swoim żywiole, przelewający się puchar emocji i to jeszcze z domieszką śląskiej gwary.
Kiedy tak siedzę i mnie głaszczą, mam przed oczami kadry z filmów Almodovara. U żadnego innego reżysera kobiece więzi i siła babskiej wspólnoty, nie jest tak prawdziwie i sugestywnie pokazana. Choć nadal uważam, że lepiej mi się układa w relacjach z facetami, to czuję, że kobiety potrafią dać sobie ogromne ilości wsparcia i uwagi, bo znają swoje potrzeby. Z drugiej strony znają też swoje najczulsze punkty i potrafią wobec siebie umiejętnie knuć.
Cóż..."Jeśli mówi się, że nikt nie potrafi tak mocno skrzywdzić kobiety jak inna kobieta, to można odwrócić to powiedzenie i stwierdzić, że nikt inny nie potrafi jej tak uszczęśliwić" - i to do mnie przemawia każdą sylabą.
Igor poznaje nowe zjawisko, ja odkrywam stare prawdy na nowo.
Przestępuję jego próg średnio raz na miesiąc.
Jak zwykle odwlekałam moment przed wielkim lustrem, bo zawsze to koniec czegoś, na co się pracowało tyle dni, ale w piątek Igor po prostu spytał, czy podoba mi się j e s z c z e moja fryzura, tyle że nie raczył cierpliwie zaczekać na odpowiedź, tylko pociągnął stopniami w dół.
Pomyślałam, że jest jak budzik, wpływ księżyca, żywy organizer ;)
Wyczuł kiedy pora, więc zaufałam małej intuicji. No dobra z intuicją niewiele to ma wspólnego, ale fakt, decyzja zaskoczyła jak zapadka i nie było już odwrotu.
Właściwie, to mam pewne podejrzenia, co do jego motywów.
Mój syn chyba upodobał sobie panie z długimi tipsami i zebrą na włosach, co niespecjalnie mnie cieszy, ale staram się przedrzeć do sedna przez zarośla zupełnie innej bajki, gdzie jestem raczej czarownicą niż królewną.
Otóż.
Igi zagłębia się w skórzanym fotelu i obserwuje w skupieniu masowanie głów, tumany pyłków unoszące się nad szlifowanymi paznokciami, latające dywany pukli.
Czy zlicza odcienie różu na kusych sweterkach i błyszczących wargach, prowadzi statystyki frekwencji w solarium, jak mama ? Nieeee...oby nie, ale lubi ten kobiecy klimat, melodykę wnętrza, nieco szczebiotliwą i z zachwytem komentujacą jego oczy :) Myślę, że czuje się jak w egzotarium, albo przy wózku dla lalek. Dziwi się i fascynuje.
Określenie zakład nijak się ma do tego lokalu, gdzie panuje niczym nieskrępowana atmosfera plecenia andronów i komentowania rzeczywistości.
Miedzy molekułami lakieru unosi się kobiecy duch i nieważne że Barbie urządzają swój sabat, na swój sposób ta pstrokacizna urzeka. Kobiety w swoim żywiole, przelewający się puchar emocji i to jeszcze z domieszką śląskiej gwary.
Kiedy tak siedzę i mnie głaszczą, mam przed oczami kadry z filmów Almodovara. U żadnego innego reżysera kobiece więzi i siła babskiej wspólnoty, nie jest tak prawdziwie i sugestywnie pokazana. Choć nadal uważam, że lepiej mi się układa w relacjach z facetami, to czuję, że kobiety potrafią dać sobie ogromne ilości wsparcia i uwagi, bo znają swoje potrzeby. Z drugiej strony znają też swoje najczulsze punkty i potrafią wobec siebie umiejętnie knuć.
Cóż..."Jeśli mówi się, że nikt nie potrafi tak mocno skrzywdzić kobiety jak inna kobieta, to można odwrócić to powiedzenie i stwierdzić, że nikt inny nie potrafi jej tak uszczęśliwić" - i to do mnie przemawia każdą sylabą.
Igor poznaje nowe zjawisko, ja odkrywam stare prawdy na nowo.
wszyscy ostatnio chodzą do fryzjera, szukając odmiany na wiosnę...czuję presję ;) p.s. w połowie czytania Twojego wpisu pomyślałam: "Almodovar", a potem Ty napisałas moje myśli...
OdpowiedzUsuńKiedy rano mówię "dzień dobry pani" to znak że pora iść do fryzjera. Potem znowu poznaje siebie;D
OdpowiedzUsuńFryzjerstwo ma coś takiego wynurzającego, odkrywczego... I dobrze, bo powiew świeżości czupryny zawsze kojarzy mi się z łobuzerstwem :)))
OdpowiedzUsuńAlmodovar w pełni uzasadniony ;)
fyzjer to skomplikowana sprawa...do 4 roku moj syn nie dał się nikomu obciąć, aż pokochał Panią Jole;),którą ja kocham od lat:)potem Panią Jole pokochała moja córcia i tak Pani ma kółeczko adoracyjne...tylko po przeprowadzce mamy do niej jakies 8 km...co do kobiet ja mam generalnie to szczęście,że krzywdziły mnie zawsze tylko kobiety, mężczyźni nigdy, zawsze dało się dogadać, ale tez kobiety tworzą moją grupe wsparcia:)paradoks...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZawsze go widzę z tą pianą na buźce, jak mówi, że ...cuje się ufowo...:)Udało Ci się dziecko ze wszech miar. A w salonach fryzjerskich najgorsze na świecie są lustra....powiększają!
OdpowiedzUsuńheh, wyrafinowane gusta w pacholęciu dojrzewają ;)
OdpowiedzUsuń