Przejdź do głównej zawartości

I zbaw nas ode złego

Czegoś mi ostatnio brakowało w kinie - prawdziwych, żywcem wyprutych z wnętrza, a nie pomazanych make-up'em  emocji.
Brzmi makabrycznie, ale cenię rzeczy szczere, o niepowtarzalnym charakterze, które powstają z przekonania. Takie rzeczy skrywają moc, zapadają na dugo. W filmach cenię to szczególnie, bo filmy w dużej mierze zastępują mi książki.
Do każdego przemawiają różne środki, forma, obrazy. Rzecz gustu i estetyki...Przewrotnie to zabrzmi, ale nie lubię jak się w kinie ściemnia.
Dlatego obrazki typu.. to nie tak jak myślisz kotku, piesku, żabciu, zdecydowanie nie pokrywają się z moim obszarem zoointeresowań, po drodze mam raczej do "Domu złego" ale umarłabym zostając w nim dłużej;)


 Często mam wrażenie, że aktorzy, szczególnie z grona wzajemnej celebracji, raczą nas wyuczoną serią min przypisanych ludzkim namiętnościom, lękom. W filmie o którym napiszę dostałam talerz sushi - wartościowe, świeże i surowe mięcho.
 "I zbaw nas ode złego" Ole Bornedala wprawił moje obwody w drgania.
Miałam autentyczne dreszcze, co zdarza mi się niezwykle rzadko. Dreszcze nie wynikały ze strachu na widok tasaków, noży i podobnych przyborów, a z przejęcia i serca tłukącego się w obliczu przewrotności ludzkiego losu.
 Film wrze od emocji i możnaby mu zarzucić epatowanie nimi, ale ja potrzebowałam takiego poruszenia.
 Do jakich granic można się posunąć w walce w imię dobra, za niewinność?
Jak delikatne i płynne to są granice. Ile człowiek jest w stanie przyjąć na siebie cierpień? Kiedy pęka tama wytrzymałości, za którą pochłania nas paszcza szaleństwa i chęć odwetu? Niby nic nowatorskiego, kino juz stawiało takie pytania, ale okrasa w postaci ludzkich namiętności jest mocna i ten wymiar zasługuje na pełną uwagę.
 Od strony aktorskiej pokazane jest fenomenalnie jak człowiek zmienia się pod wpływem sytuacji, jak na nie reaguje i podejmuje wybory. Przykładowo Lars, bohater któremu sie nie udało i który cyt. ...stał ostatni w kolejce po sens życia... aktor jak nie on sam, a postać w roli aktora.
Trzeba nie lada talentu, by tchnąć w postać tyle ducha, jaki tylko potrafi nas omotać. Jak dla mnie Mount Everest i Bajkał w jednym.

 W ogóle twarze
Ile na nich wymalowano, a raczej wyostrzono.
Do filmu można się też przyczepić, że jest przerysowany, efekciarski, że ta mała apokalipsa dziejąca sie w zapadłej duńskiej wiosce przepoczwarza sie w krwawą groteskę itp...ale wolę takie chilli, niż galaretę z nóg.


Fabuły nie będę opisywać. Zachecam do przeczytania o tu : http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=51557


Film goraco POLECAM, bo dawno się we mnie tak nie burzyło i myslę, że w niejednym z was się zagotuje ;)

Komentarze

  1. brzmi bardzo interesująco ...

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie wczoraj w fotel wgniótł "Dla niej wszystko", takiego filmu potrzebowałam! Natomiast widziałam zapowiedź tego filmu o którym piszesz- ich choć ciągnie mnie do niego okrutnie mocno -to się go boję, bo ja taka strachliwa jestem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj, zgadzam się, że wkoło coraz mniej wartościowego kina i ciężko naprawdę znaleźć coś co wygniecie dziurę w świadomości...

    był taki czas, kiedy pracowałam na festiwalu filmowym u Gutka i niektóre filmy widziałam jeszcze przed publicznymi pokazami- to dopiero były obrazy!!!wychodziło się z projekcji i... ciężko było powrócić do siebie...a potem obserwowało się ludzi na oficjalnym pokazie jak ich trafia! fajne czasy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

młoda kobieta i MOŻE

Jak długo jesteś w stanie wytrzymać samotność? Kiedy jestem sama, fizycznie, jestem wolna - robię co chcę, nie robię czego nie chcę. Jednak dlatego, że nadal żyją we mnie rzeczy zdarzenia ludzie, nie jestem samotna. Bycie samemu jest znośne, to nie to samo, co bycie samotnym. Kiedy jesteś sam, ale nie samotny, jestes w stanie zmierzyć sie z najtrudniejszym. Najtrudniej zaś poznać samego siebie Natasza Caban jest na dobrej drodze

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze.