Zdarzyło sie wczoraj.
Siedzę w 76. Skuliłam sie z lekturą na ostatnim siedzeniu.
Zerkam mimochodem, wchodzi facet jakby zawiany, ale bynajmniej zimowym powietrzem. W trasie mój wzrok ześlizguje się z wersów w kierunku na prawo, gdyż wspomniany pasażer stoi na jednej nodze, chyba od momentu odjazdu i ciągle chwieje jak figurka piłkarzyka. Jakby na sprężynce zamontowany, wańka wstańka, wiatraczek, bączek. Hopaj siup, zmiana nóg. Z prawej na lewą i mooocny uchwyt na rurce, zginanie kolanka, przysiad i wyskok w górę wiuuuu.. Wachluje mnie paltem i czasem okłada po twarzy. No bomba, odkładam książkę na wypadek nagłej ewakuacji. No i masz, kilka sekund później, mocny zakręt i mnie nie ma, gdzieś pod czarna peleryną akrobaty próbuję złapać oddech. Pan się ustawia do pionu, przeprasza i uśmiecha. Hopaj siup, zmiana nóg. Teraz lewa i prawa naprzemiennie, wzorcowy stęp w miejscu, prawie jak Karino.
Sobie myślę, dość atrakcji i na kolejnym przystanku juz zamierzam zmienić miejsce, ale niespodziewanie napastnik wyciąga się z autobusu jak długi, a potem głośnym galopkiem po chodniku. No świr:)
Żeby nie zalał nas beton rutyny potrzebujemy chyba takich odmieńców ;)
Droga z pracy do domu bywa umilana na różne sposoby. Wiedzą to wszyscy posiadacze miesięcznego, jak i innego biletu, tudzież podróżujacy za friko.
Element łysy aranżuje w środkach komunikacji miejskiej radiostacje i można się osłuchać z muzyką "mówioną" , przeplataną różnymi k...mi i ch..ami.
Element zapachowy wydobywa z siebie rózne perfuma na wielu poziomach, element ocieraczy propaguje ostre s-tarcie z rzeczywistością. Elementów możnaby mnożyć.
Wielorakość pierwiastków codzienności tworzy specyficzną chemię wsród pasażerów, a dojeżdzać trzeba, ech..
W ogóle to obejrzyjcie sobie ten jutubowy obrazek muzyczny. Świetna instalacja.
Gdyby piętrzące się życiowe przeszkody były takie fajne i kolorowe...
(....a może pan z autobusu demonstrował przy mnie jeden z etapów swojej niebywałej "ruchomej instalacji" ;)
Siedzę w 76. Skuliłam sie z lekturą na ostatnim siedzeniu.
Zerkam mimochodem, wchodzi facet jakby zawiany, ale bynajmniej zimowym powietrzem. W trasie mój wzrok ześlizguje się z wersów w kierunku na prawo, gdyż wspomniany pasażer stoi na jednej nodze, chyba od momentu odjazdu i ciągle chwieje jak figurka piłkarzyka. Jakby na sprężynce zamontowany, wańka wstańka, wiatraczek, bączek. Hopaj siup, zmiana nóg. Z prawej na lewą i mooocny uchwyt na rurce, zginanie kolanka, przysiad i wyskok w górę wiuuuu.. Wachluje mnie paltem i czasem okłada po twarzy. No bomba, odkładam książkę na wypadek nagłej ewakuacji. No i masz, kilka sekund później, mocny zakręt i mnie nie ma, gdzieś pod czarna peleryną akrobaty próbuję złapać oddech. Pan się ustawia do pionu, przeprasza i uśmiecha. Hopaj siup, zmiana nóg. Teraz lewa i prawa naprzemiennie, wzorcowy stęp w miejscu, prawie jak Karino.
Sobie myślę, dość atrakcji i na kolejnym przystanku juz zamierzam zmienić miejsce, ale niespodziewanie napastnik wyciąga się z autobusu jak długi, a potem głośnym galopkiem po chodniku. No świr:)
Żeby nie zalał nas beton rutyny potrzebujemy chyba takich odmieńców ;)
Droga z pracy do domu bywa umilana na różne sposoby. Wiedzą to wszyscy posiadacze miesięcznego, jak i innego biletu, tudzież podróżujacy za friko.
Element łysy aranżuje w środkach komunikacji miejskiej radiostacje i można się osłuchać z muzyką "mówioną" , przeplataną różnymi k...mi i ch..ami.
Element zapachowy wydobywa z siebie rózne perfuma na wielu poziomach, element ocieraczy propaguje ostre s-tarcie z rzeczywistością. Elementów możnaby mnożyć.
Wielorakość pierwiastków codzienności tworzy specyficzną chemię wsród pasażerów, a dojeżdzać trzeba, ech..
W ogóle to obejrzyjcie sobie ten jutubowy obrazek muzyczny. Świetna instalacja.
Gdyby piętrzące się życiowe przeszkody były takie fajne i kolorowe...
(....a może pan z autobusu demonstrował przy mnie jeden z etapów swojej niebywałej "ruchomej instalacji" ;)
patrz, ile emocji może dostarczyć taka jazda autobusem!
OdpowiedzUsuńi ile ciekawych elementów można spotkać :))
ja tu mało autobusami jeżdżę ostatnio...tu jakoś tak spokojniej w środkach masowej komunikacji- prócz kłótliwych czarnych braci, albo naćpanych małolatów, którzy na górze w autobusie maryśkę popalają-tak, tak- normalne!
no, albo tak jak wczoraj wieczorem na pięterku w autobusie linii 16a- wystrojone paniusie, jedna zamieniała spodnie na spódnicę, inna kończyła malować paznokcie a wokoło unosił się zapach wina sączonego z kubków po kawie...- TO MY, MATKI POLKI, W DRODZE DO NOCNYCH KLUBÓW :))))
pozdrawiam!
jak dobrze przypomnieć sobie, że sami kreujemy rzeczywistość wokół siebie albo przynajmniej możemy ją dowolnie interpretować, Tobie wychodzi to doskonale :)
OdpowiedzUsuńKomunikacja miejska co chwilę serwuje mi różne takie, ale chyba przywykłam, chociaż nie powinnam. Miłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie korzystałam z dobrodziejstw komunikacji miejskiej, zapomniałam, jak to tam bywa wesoło i ekscytująco:) Świetnie opowiedziałaś:D
OdpowiedzUsuń