Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

wiązanie krawatu...

....to jest sztuka....  i to jedna jedyna w domu !! ;) Nie posiadamy ilości  >1, ani umiejetnosci wiązania męskiego powrozu. Z musu włączamy filmik instruktażowy. Poniżej prezentacja jak bardzo nie umiemy;)

o włos od...czyli odliczanie

-Tata, jak ty kolis!   - żali się syn w objęciach taty wracającego z pracy. Tata idzie się ogolić do łazienki. Już był w ogródku, już witał się z gąska...ale zmęczenie go dopadło na przystanku - łóżko. Maszynki nie tknął.  Do babci pojechaliśmy jak wstał i się otrząsnął ze snu.  Babcia spóźnione życzenia i podarunki przyjęła, a potem rzekła do męża wnuczki. - Mnie sie podobają panowie z brodą. Wygladasz jak ten...no ten...Karolina!? ( moja kuzynka) J ak sie nazywa ten aktor z "Prosto w serce" ?  - Filip Bobek - odrzekła młodsza wnuczka. -Wiesz Leszek - podjęła wątek wnuczka, żona taty i mama Igora - To ten co grał Leonsja Brzyduli.  - Aaaaa TEN! - zadowolony że skojarzył, odparł mężczyzna z rzadkim zarostem (rzadkim, bo tygodniowym i raz na ruski rok). Bobek nie kozi, oczom nie umknie. Drapie się, ale zapuszcza, podpuszczony przez babcię.  Jak długo nie puszczą mu nerwy ? W drodze powrotnej postanowienie swe umocnił widząc bilbord Bobka z Muchą. Teraz to jest w

autobusowy survival

Zdarzyło sie wczoraj. Siedzę w 76. Skuliłam sie z lekturą na ostatnim siedzeniu. Zerkam mimochodem, wchodzi facet jakby zawiany, ale bynajmniej zimowym powietrzem. W trasie mój wzrok ześlizguje się z wersów w kierunku na prawo, gdyż wspomniany pasażer stoi na jednej nodze, chyba od momentu odjazdu i ciągle chwieje jak figurka piłkarzyka. Jakby na sprężynce zamontowany, wańka wstańka, wiatraczek, bączek. Hopaj siup, zmiana nóg. Z prawej na lewą i mooocny uchwyt na rurce, zginanie kolanka, przysiad i wyskok w górę wiuuuu.. Wachluje mnie paltem i czasem okłada po twarzy. No bomba, odkładam książkę na wypadek nagłej ewakuacji. No i masz, kilka sekund później, mocny zakręt i mnie nie ma, gdzieś pod czarna peleryną akrobaty próbuję złapać oddech. Pan się ustawia do pionu, przeprasza i uśmiecha. Hopaj siup, zmiana nóg. Teraz lewa i prawa naprzemiennie, wzorcowy stęp w miejscu, prawie jak Karino. Sobie myślę, dość atrakcji i na kolejnym przystanku juz zamierzam zmienić miejsce, ale niespod

....

Dziękuję za wszystkie wpisy pod ostatnim postem. Mnie takie czytanie zawsze pomaga. Znajduję inną perspektywę i widzę zupełnie inaczej, z większego dystansu. Grunt nie poddawać się, próbować zmierzyć, am I right? :) Jak te dzieciaki:)) Świetny videoklip tak w ogóle!

zirou

Śni mi się, że spaceruję po brukowanym placu. Miasto  jest szaro białe. Przychodzi mi na myśl Wrocław, ale to nieprawda. Pod jedną z kamienic jest przejście na przylegający rynek, tam się kieruję. Jednak pod łukowatym sklepieniem zatrzymuję się. Hebanowe drzwi prowadzące do jakiegoś wnętrza odwracaja uwagę. Wchodzę. Zmiana klimatu. Coś jakby przedwojenny hotel. Czarne, lakierowane meble, czarne, lakierowane włosy recepcjonisty. Aksamitna czerwień ciężkich zasłon i dywan też w kolorze krwi. Rozglądam się i zauważam szerokie, kamieniste schody podparte wielkimi kolumnami. Zaczynam wchodzić. Wszystko robi imponujace wrażenie, projektant musiał mieć manię wielkosci.  Dociera do mnie dojmująca cisza i puste korytarze na kolejnych piętrach. Im wyżej, tym milczenie murów staje się przenikliwe i bolesne. Nikt tu nie pracuje, echo odbija się od gołych ścian. Wspinaczka trwa i nagle zauważam, że schody nie są juz z kamienia, ale uszyte z materacy jakie można znaleźć na salach gimnastycznych. Mi

Gruby i fajny

 W domowym kinie zafundowałam sobie seans z "Gigante", czyli w wolnym tłumaczeniu - z grubym. Jak tylko napisy końcowe wpełzły na ekran, przeskoczyłam na wikipedię, żeby sobie przypomnieć czego stolicą jest Montevideo. No jasne, że Urugwaju ;)  - państewka ( bo w skali Ameryki Płd - zdecydowanie niewielkiego) leżącego między Argentyną, a big mamą Brazylią. Nie wiem co sobie wyobrażałm, że w Urugwaju ufoludki mieszkają, że tam ludzie nie mają hipermarketów, nie kupują, nie jedzą, nie pracują ?? Że co to w ogóle za miejsce? Zbyt odległe, gdzieś tam ograniczone politycznie... Często siebie zdumiewam, lecz częściej zdumiewa mnie myśl, że świat jest przecież ogromny,  że są nas miliardy i niby się różnimy kulturowo ( pomijam oczywiste różnice indywidualne), ale koniec końców jesteśmy tacy sami.  Rządzą nami te same, uniwersalne prawa biologii, fizyki, kosmosu -  a wsród nich to najbardziej niezrozumiałe i cudne prawo - miłości. Każdy (prawie) się zakochuje i ów proces zwykł pr

Jak zostałam prawie wykończona

Źle sie dzieje w państwie duńskim...łokropnie wręcz.  Dziś jest światowy dzień pecha! U strzygi byłam. Pełna opymizmu i zdrowego podejścia szłam.  Szłam szłam i doszedłszy, wzięłam i usiadłam. Usiadłszy, poddałam się.  Strzyga moja czasami każe klientom liczyć promile w wydychanym powietrzu i ma głos jak Mann. Ale ja igram z tym. Jestem przyjaźnie nastawiona i posłuszna, kiedy fryc nie tnie po kieszeniach, a w miejscu do tego predystynowanym i robi to zdatnie do życia w aglomeracji, jak sama nazwa wskazuje - znacznie zaludnionej i przypatrującej się. Tak więc umościłam sie na piankowycm krześle, wzięłam głęboki i uśmiechnięty oddech, tzw. medytacyjny, puściłam oko do lustra i kuknęłam na panią siedzącą obok, która,  jak się ostatecznie okazało, cięła się na "byleby nie było widać".  No, ja nie miałam szczęścia w kwestii widzenia, bo u mnie wystąpił efekt WOW! tzn. widać, oooj, jak widać! Widać tak, że nic nie widać! Nic tylko się pociąć, ale pytam, drugi raz??  Na wł

dzieła stworzenia

Pod koniec ubiegłego roku było sporo okazji by robić podarunki.  Sympatii mam wiele dla wielu ludzi, ale paru z nich chciałam coś dać, albo po prostu wylosowałam z foliowego woreczka (wigilia pracownicza i miły zwyczaj "prezentowania się")  Postanowiłam nie kupować, bo chciałam coś od siebie wręczyć, własnym sumptem zrobić, pomysłodawczynią być.  Kilka podarunków udało sie obfocić, więc nie zaszkodzi pokazać ;) Urodziła się m.in.  filcowa sowa (wg tutorialu znalezionego w necie, ale zmodyfikowana i ucharakteryzowana) dla Bożenki. Karciocha i zakładka dla Agnieszki, oraz magnes uszczęśliwiający w pudełku do łapania chwil a'la aparat, dla Mai.  Sporo kartek światecznych pofrunęło w cztery świata strony, ale zabrakło czasu na upamętnienie przed odlotem.  Małe rzeczy a cieszyły, przynajmniej w procesie tworzenia. wiem, dzieciak ze mnie ; P

I zbaw nas ode złego

Czegoś mi ostatnio brakowało w kinie - prawdziwych, żywcem wyprutych z wnętrza, a nie pomazanych make-up'em  emocji. Brzmi makabrycznie, ale cenię rzeczy szczere, o niepowtarzalnym charakterze, które powstają z przekonania. Takie rzeczy skrywają moc, zapadają na dugo. W filmach cenię to szczególnie, bo filmy w dużej mierze zastępują mi książki. Do każdego przemawiają różne środki, forma, obrazy. Rzecz gustu i estetyki...Przewrotnie to zabrzmi, ale nie lubię jak się w kinie ściemnia. Dlatego obrazki typu.. to nie tak jak myślisz kotku, piesku, żabciu, zdecydowanie nie pokrywają się z moim obszarem zoointeresowań, po drodze mam raczej do "Domu złego" ale umarłabym zostając w nim dłużej;)  Często mam wrażenie, że aktorzy, szczególnie z grona wzajemnej celebracji, raczą nas wyuczoną serią min przypisanych ludzkim namiętnościom, lękom. W filmie o którym napiszę dostałam talerz sushi - wartościowe, świeże i surowe mięcho.  "I zbaw nas ode złego" Ole Bornedala w