Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2010

klimat domu i ?????

 słyszy się nieraz ...  Ten dom ma świetny klimat, mmm...urocze mieszkanko, przytulne...świetnie urządzone...      Właśnie wierciliśmy otworki pod "domek" na klucze i tak się zadumałam na przedpokoju myśli ...czy nasze lokum, w całej rozpiętości, będzie kiedyś wyglądało, jak mi sie marzy? Czy starczy czasu, pieniędzy i inwencji by wymuskać cztery kąty. Zmienna jestem jak notowania giełdowe, czy uda się więc zaaranżować wszystko tak, by pasowało? ( mój bzik nawiasem mówiąc). Się zapewne przekonam.... Obecnie sporo rzeczy jest  z innych parafii, a dzwony biją w  kościołach róznych wyznań...no niestety, były pomysły, było pusto w portfelu, musiały byc kompromisy.  Wiem jedno, jakbym miała kasę to i Wersal w m-4...Chociaż nie! Wolę bez zadęcia, a bliżej natury....swojej  Nie rozchodzi się jednak o umeblowanie, ale o atmosferę wnętrza, bo choć na atmosferę składają się też cienie sprzętów, to jednak mnie zastanawia ów duch rozpychający ściany.  O właśnie! Dom  z duszą.

detoks

Niedysponowana jestem. Zakręcili mi kroplówkę i teraz żebrzę na izbie przyjęć niedzielnych ...u moich rodziców.  W osobistym domu netu brak...boli, oj boli. Boli całe osiedle, a lekarzy jak na lekarstwo. Jakieś zawiłe operacje na otwartych kablach w toku, ale zanim się sieć wybudzi to troche prądu upłynie. Wstrzykuję sobie morfinę z lektur napotkanych...troche uśmierza, ale ja chce wrócic do mojego nałoooogu...  Tak tylko wpadłam przelotem ;)

.....

Powrót do pracy pod kontrolą. To znaczy , tak mi się wydaje. Ów fakt, gdzieś deep we mnie  siedzi i się myśli, ale ogólnie codzienność go zagłusza. Cieszę sie, (staram )  lenistwem przedkomputerowym, brakiem przymusu wczesnoporannego wstawania,  mozliwością jedzenia nie tylko w przerwach, wychodzenia na zewnątrz w porze dowolnej.... Celebruje ostatni tydzień ;) Dżin z tonikiem się sączy, a ja  zastanawiam nad psychologią dziecka. Moje jednorodne ostatnio daje  w kość, może nie tak bardzo jak te supernianiowe, ale zaskakuje inwencją w mieszaniu i wkurzaniu swojej rodzicielki (rodzicielów). Hiper-przekora! Wszystko robi wbrew, na opak, byle inaczej. Posłuszeństwo?? a co to za słowo? Prosisz się , oj! nie będzie ci dane, a raczej zrzucone, rozerwane, rozlane, niezjedzone.... Mozna mnożyć przykładów. Kochasz mamusię Igorku - Nigdy, nikogo.... pada odpowiedź     A tatusia kochasz? - Nie , nie lubie, nigdy, wcale...  tia...;)  Najlepszy jest tekst który dzisiaj przeczytałam na chyb

cogito ergo wzdycham

Miejsce akcji - centralny układ nerwowy, okolice wzgórza w kierunku zwojów podstawnych; godzina 8 rano czasu bezkofeinowego. - Witam zamyśloną panią. Jak się miewa, dokąd zmierza?  - Dzień dobry, a może i nie.... Czuję się jak wyżęty synaps, a zmierzam w impas najprawdopodobniej. Wśród tych strzępów nerwów całkiem straciłam orientację. - Uuuu... dobrze zgaduję, że pani z tych czarnych? Podobno mają na was nałożyć embargo, bo siejecie zamęt w ego. - Co pan ?!...Poranna jestem, leniwa i marudna nieco, ale do czarnych mam dystans,to sekta. Ledwo sie podniosłam z łóżka a tu każą iść, rozkojarzyło mnie to zupełnie. - W takim razie przepraszam i zapraszam na lampkę lecytyny, podnosi koncentrację w try miga - Eeee...no nie wiem... - Prosze wybaczyć, nie przedstawiłem się. Jestem "kupić pieprz i majeranek". Już zapisany na papierze, więc jakby nieistotny, bez znaczenia.  - No co też, niech pan tak o sobie nie myśli.... ostatecznie każdy z nas tu tylko przelotem, na chwilkę.

powrót do przeszłości

Igor wyciagnął i rozłożył swój zestaw "biletów". Tak nazywa wszelkie moje skarby...stare pocztówki, walentynki z czasów szkolnych, wierszyki, ulotki, notki.... rzeczy, z którymi łączy mnie nostalgiczna, niegasnąca miłość. Miłosć to może przesada, ale plan. Plan by na starość odgrzebać wspomnienia, poszturchać senną pamięć i zadać jej elektrowstrząsu;)  Dla małego to świetna stymulacja wzrokowa,  układanka powodująca korowód pytań z gatunku - a co to?  Do zestawu archiwalnego, dokoptowały tez własnej produkcji ramki, które czekają na realizację projektu naskalnego w naszej śpialni;)  Czasami fajnie jest wyciągnąć cos z osobistego lamusa. Nie wątpię, że każdy taki sobie hoduje. Przynajmniej mam nadzieję, bo inaczej to może wiele stracić, chyba, że rozwiązuje pasjami krzyżówki i nie straszna mu skleroza; ))   

Świat traktuję z wysoka...

 a konkretnie, z góry Żar ;) dla kontrastu z gorącą nazwą, chłód znad zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej ( na pamiątke, kropla wody na obiektywie):   Na Żarze ludzie palą sie do skoków na paralotniach.  Jeden ze śmiałków zapina się na ostatni pasek ...  ...by juz po chwili dołączyć do "nadętych" kolegów.  Jednym zdaniem: Paralotnie górą! Patrzyłam też uniżenie znad tafli jeziora, podczas gdy inni z niego korzystali:  Ogólnie było na co spogladać, ale za rok koniecznie nad morze:)

Enta potęga lasu

My juz zawróceni.  Urlop brzmiał prawie jak ukrop..ufff..słońce dało nauczkę uparcie się doń modlącym. Wcale szybko nie zleciało, czyli, że nudno?  Niekoniecznie.  Każdy dzień smakował inaczej, choć z wyczuwalną, słodką nutką lodów pobitych smietaną;) Przywiozłam osobisty nadbagaż, który muszę wytopić (ale to juz inna bajka) Jezioro...  Jezioro Międzybrodzkie czystością nie ujmuje, ale widokowo jest całkiem całkiem. Przede wszystkim liczyły sie góry i cień lasu. Nie miałam zanadto okazji do wysokopiennych spacerów, ale podeszłam na jeden szczyt trzy razy, co napawa mnie dumą ;) Z wód wolę zdecydowanie morza, ale góry podziwiam za ich niewzruszoną siłę i leśne zaszycie. Zaszycie, nie inaczej. Bo drzewa sa ukoronowaniem gór, piękną, ponadczasową fryzurą ziemistych zboczy. Kiedy człowiek, o imieniu Magda, samotnie zgina stopy na szlaku, drżąc nieco przed dzikimi świniami i wężami, uspokaja się mogąc odpukać w niemalowane;)  Drzewa przyjmują i odbijają lęki, są po prostu odpromienn

odpoczynek

Od jutra spędzamy tydzien nad jeziorem Międzybrodzkim. Mam nadzieje, że pogoda dopisze, a parasole prześpią czas pod kaloryferem. Życze nam i wam duzo sierpniowego słońca! Do widzenia :)

owoc do picia

Nigdy za nim osobiscie nie przepadałam, wydawał sie nie do udźwigniecia i przypominał o cięzarze mojego jestestwa;) Ponadto naiwnie zielony z wierzchu i cholerycznie krwisty w środku. Kontrastowy charakterek i to jeszcze nabzdyczony pestkami. Za duzo przy nim dłubaniny i samo lanie wody. Odkąd mam dziecko, które lubi (z owoców) tylko arbuzy, sytuacja diametralnie sie odmieniła. Polubiłam kawona i  siorbiemy go rodzinnie;) Czasem pojawia się na deser, ale bierze również udział w sałatkach przepisu mojej mamy. Wszechstronny grubasek no i co tu kryć, słodki jest...tylko pytanie, ile zastrzyków z glukozy dostaje, by tak osładzać zycie. Słyszałam o takim procederze hipermarketowym i tu małe ziarnko watpliwości  zasiewam.   soczyste kawałki z ostatnich chwil zycia: pożeranie bez litosci smakowanie  subtelne i uśmiech ar-buziowy mimo wszystko:)

post z gruntu, zielono-czerwono-biały :)

W tym roku chciałam mieć balkon jak marzenie, ale zabujałam w obłokach zanadto i się nie urzeczywistniło.  Posadziłam gladiole. Na balkon! Ogrodniczka ze mnie mierna to i pomysł-niewypał. Gladiole, owszem, wystrzeliły jak miecze, tną powietrze na wysokość prawie metra, ale nie wybujały kwieciem. To znaczy jedna wybujała i pachnie upojnie. Jedna na sztuk 6 ! Postanowiłam upamiętnić łaskawość natury i gleby doniczkowej, która w drodze wyjątku, albo pod wpływem moich zaklinań, pozwoliła w pełni ujawnić potencjał małej cebulki. Biała rzecz, a cieszy :) Mam baaardzo zielony balkon - rój lisci i igieł, zero barwnych płatków. Lubie kwiaty układać, ale z sadzeniem mam problem:) Nie wiem czy lepiej, ale zapewne częściej wychodzą mi rzeczy materialne, nad którymi mam pełną kontrolę i które w zupełności zależą od mojej wyobraźni i zreczności dłoni Kolczyki. Kolczyki dla Moniki  Niech tam, pokazuje juz teraz . Kulka gdzieś miedzy jeziorami i leśnymi skrzatami:)  Mam nadzieje , że choc tr

dzień za dniem....

Starzeje się, przemijam, ubywam....i głupieje od myślenia o tym fakcie. Dodatkowo zaprzatają mną mysli z pogranicza. Mam juz taka kostrukcję ażurową, ze przenikają przez nia straszne strachy, lęki lękliwe...Pewnie każdy tak ma, że czasem go nachodzą mysli o tym, że jest śmierć - nie ma mnie. Bo przyjdzie dzień, że świadomość nie odpowie na egzystencjane pytania i jeśli kto wierzy, zostanie dusza, która już zna odpowiedź i gna do światła, lub kolejnej macicy.  Czy naprawdę wierzycie, że życie jest tylko jedno?  Kwestia wiary nie podlega dyskusji, ale moim zdaniem to wielkie marnotrastwo czasu, tak życ i umrzeć, tylko raz. Raz nie wystarczy, by nauczyć się bycia człowiekiem, by zrozumieć o co w tym wszystkim biega i sie zwyczajnie udoskonalać i zbliżać do boskości, by w końcu zostać przez nią wchłoniętym.  Ateista mnie wyśmieje, katolik byc może nie zrozumie...  Każdy ma jakieś swoje refleksje i przewidywania w temacie  - Życie.  Jak wierzycie?  Pytanie nazbyt osobiste?  Nie blo